Rethymnon - miasto, które warto odwiedzić

Zawsze marzyłam o odwiedzeniu Grecji. Szczerze, było mi obojętnie czy trafię na Grecję kontynentalną czy na którąś z wysp, rozsianych po morzach Egejskim i Jońskim. Chciałam po prostu udać się do kraju, w którym jest słonecznie i które ma odmienną kulturę od naszej. Chciałam także uciec od wszystkiego, od szarości dnia codziennego.

Wyprawa do Grecji była naszym pierwszym, tak poważnym wyjazdem za granicę. Owszem, byliśmy w Niemczech, Czechach czy Austrii, ale były to wyjazdy krótkie i raczej błahe. Nie wiązały się one chociażby z lotem i taką zmianą klimatu. Podróże nad polskie morze i inne części naszego kraju nie liczą się. Zresztą, zostaliśmy lekko zmęczeni przez publiczny transport w Polsce, w szczególności ten długodystansowy. Wieczne opóźnienia w PKP, PKSy przepełnione często dziwnymi okazami ludzi i wygórowane ceny za wszystko, czy to nad morzem, czy to w górach czy też w jakimś turystycznym mieście. Wszyscy opowiadali byśmy skorzystali z biura turystycznego i wybrali opcję "all", i w ten sposób przekonali się na czym polegają prawdziwe wakacje.

I mieli rację! Opcja all sprawdziła się na wyspie w 100%. Ceny w Grecji są dość wysokie. Oczywiście są one fajne dla Niemców, UK czy Irlandii, ale nie dla kogoś kto zarabia w polskich złotych. Owszem, da się przeżyć, ale po co martwić się czy obiad na mieście nie będzie naszym ostatnim, bo tubylcy doliczą coś extra a ich krzakach na paragonie trudno cokolwiek ogarnąć.
Dzięki opcji all i w sumie dzięki cudownym kucharzą mogliśmy posmakować wielu ciekawych i regionalnych potraw. Były one wyśmienite. Owszem, czasem trafiło się coś, co nie przypadło do smaku, ale to już inna inszość. Polecam wszystkim desery - cudowne ciasta, pianki, a także świeże owoce i warzywa polane greckimi sosikami na bazie greckiego jogurtu. Wszystkie danie doprawiane są mieszkanką aromatycznych ziół i czasem mogą się nam wydawać za intensywne w smaku, ale to wszystko zależy od indywidualnych upodobań. Ogólnie kuchnia kreteńska jest bardzo dobra i na mieście również znajdzie są coś smacznego.

Dodam jeszcze, że jesteśmy raczej parą, która chętnie coś zwiedza, nie przepadamy za prażeniem się na plaży i dzikimi imprezami w stylu disco. W związku z powyższym szukaliśmy miasta, w którym będzie co robić - będzie zarówno ciekawa architektura, jakieś stare miasto, dostęp do morza i jakaś cywilizacja, ale by było one klimatyczne, niekoniecznie przypominało Ibizę.

Takim oto sposobem trafiliśmy na Retimno zwane Rethymnon (gr. Ρέθυμνο). Miasteczko, które jest typowym ośrodkiem turystycznym Krety, ale nie jest tak wielkim miastem jak Heraklion czy Chania. Podczas naszych internetowych poszukiwań ważnym punktem była pogoda, a w szczególności temperatura powietrza. Nie chcieliśmy się smażyć, potrzebowaliśmy optymalnej temperatury by móc swobodnie przechadzać się greckimi uliczkami i nie umierać z gorąca. Na tamtą chwilę wybraliśmy okres czerwcowy, między dniem 11 a 19. Ogólnie czy był to dobry wybór? I tak, i nie.

Pierwszego dnia, po wylądowaniu, stwierdziliśmy, że nie jest tak gorąco. W szczególności, gdy opuszczaliśmy Polskę, w której temperatury przekraczały 30 stopni Celsjusza. Płyta lotniska w Chanii nie rozpuszczała się, nikt nie tracił przytomności a w powietrzu czuło się lekki ruch. Taki fajny wiatr. Jednak sytuacja lekko się zmieniła już pod autokarem, który miał nas przewieść do hotelu. Osłonięty obszar i chwila bezruchu zapowiedziały nieuchronny fakt - będzie grzało i to pewnie z każdym dniem mocniej. I tak też się stało. W ciągu całego pobytu nie spadła ani jedna kropla deszczu. Wilgotność powietrza i ciepło dawało się we znaki. W szczególności, gdy ktoś takich temperatur nie ludzi to proponuję wyjazd w maju lub na totalnym początku czerwca. Też się nie rozczaruje. Woda w morzu jest dla tubylców zimna - mało osób się kąpało. Jak dla mnie była cudowna - nie za zimna, nie za ciepła. Bez porównania z Morzem Bałtyckim. Nie wiem, jak wyglądają temperatury wody w basenach, bo nie korzystałam z tego dobrodziejstwa. Wypady na plażę były o wiele fajniejsze, a że sezon jeszcze w pełni nie był, można było cieszyć się spokojem na plażach. Leżaki wszędzie były w podobnych cenach - 6 euro za dwa sztuki plus parasol.

Nie warto też zabierać ze sobą jakiś cieplejszych ciuchów. W nocy, zamiast spadku temperatury, odczuwaliśmy zaduch, niesamowitą wilgotność i brak ruchów powierza, mimo że mieszkaliśmy niedaleko morza.

Rethymnon jest cudowne! Byliśmy w Chanii, gdzie jest świetnie i w mniejszych miejscowościach, które także mają swój urok, ale nigdzie indziej nie było nam tak dobrze.

Miasto i jego mieszkańcy są wspaniali. Często wspominamy - mimo, że kilka miesięcy upłynęło od naszej wyprawy - o tym wspaniałym klimacie. Kreteńczycy są dość specyficznym narodem. Nie utożsamiają się z Grecją jako tako. Są oddani swoje wyspie. Wielu ze starszych mieszkańców nie opuszcza nigdy swoich wiosek i miast, nie wiedzą co się dzieje na drugim końcu wyspy. Młodzi ludzie w większości, z tego co słyszeliśmy, uciekają na kontynent lub w inne zakątki świata, tak jak młodzi Polacy szukają swojego miejsca na ziemi.
Z naszych obserwacji raczej nie zauważyliśmy by mieszkańcom źle się żyło. Przewodniczka potwierdziła, że na samej Krecie nie ma kryzysu. Nikt się tym nie martwi. Brakuje świeżej krwi - młodych kobiet, dlatego cieszą się tubylcy, że Słowianki trafiają w ich strony. Jesteśmy bliskie ich kulturze - potrafimy zadbać o dom, co jest ważne, bo na wyspie panie mają z tym problem. Dodatkowo dobrze gotujemy i mamy podobne wartości w życiu.
Kreteńczycy raczej się nie przepracowują. Owszem, robią co trzeba, ale nie ma tam takiego pędu jak u nas. Rano leniwie popijają frappe, potem idą ewentualni do pracy, potem mają sjestę a potem już raczej nie wracają, w szczególności w upały, tak szybko do pracy. W parkach można jeszcze spotkać staruszków odmierzających czas na coś ala różańcu, a promenadą, jak czarne wdowy snują się babulki ubrane w ciemne ubrania.
Z tego, co zauważyliśmy to młodzi mężczyźni dbają o swoje ciała - biegają, chodzą do siłowni, a panie... no właśnie... panie sobie wiele rzeczy tam odpuściły. Moim zdaniem są ładnymi kobietami, ale to moje zdanie :)
Ludzie na Krecie są uśmiechnięci, wypoczęci i głośni. Są też uprzejmi i chętni do pomocy. Nie są nachalni. Nie wciskają swoich produktów jak kupczyki. Chętnie opowiadają o sobie, swoich produktach, swojej rodzinie, o tradycjach i kuchni. Są to naprawdę przemili ludzi, którzy również mieli w przeszłości wiele problemów historycznych. Nie wiem czy ta ilość witaminy D, otaczającego ich słońca i dostęp do wspaniałych darów natury tak ich usposabia, ale wiele bym dała by ludzie w Polsce mogli by być tacy. Nie wiem, może to tylko wrażenie, ale Oni byli szczęśliwsi niż my, jako naród.

Po mieście można swobodnie się poruszać. Nie ma obaw, że coś się stanie. Niby Kreteńczycy słyną z awanturniczych charakterów, ale nic się nie działo. Po Rethymnon można przejechać się miejskim autobusem - bilet kosztował 1 euro, ale nie ma co patrzeć się na rozkład jazdy. Jak będzie autobus, to po prostu będzie.

Jeśli kiedykolwiek będziecie w tym mieście odwiedźcie Twierdzę, przejedźcie się angielskim tourbusem (12 euro) i wypijcie świeży wyciskany sok z pomarańczy. Zachęcam też do spróbowania mrożonych jogurtów sprzedawanych przy promenadzie - coś niesamowitego, niejedne lody się przy nich chowają. Można też skorzystać z wynajmowanych samochodów i skuterków by zwiedzić wyspę. Na każdym kroku znajduje się ich wypożyczalnia lub agencja turystyczna, która ma je w swojej ofercie. Wycieczki w lokalnych biurach turystycznych są tańsze niż oferowane przez naszych agentów.

Nigdy, ale to przenigdy nie wróciliśmy z wakacji tak uśmiechnięci, tak zachwyceni i tak oczarowani, jak stamtąd.

Ps.
Przed wyjazdem proszę zaopatrzyć się w kremy z odpowiednim filtrem. Można także coś zabrać na komary, wieczorem tną jak szalone.